Marian Piłka Marian Piłka
1330
BLOG

Koniec narodu?

Marian Piłka Marian Piłka Polityka Obserwuj notkę 17

Na marginesie  kampanii wyborczej pojawiła  sie  tematyka polityki rodzinnej, a nawet spór , pomiedzy PJN, a PIS o to kto jest "prawdziwszym' reprezentantem polskich rodzin. PJN zarzucił PiSowi 'ukradzenie' tej tematyki, pomimo, że wcześniej sam wzywał inne partie do wypowiedzenia sie w tej sprawie.Spór jest o tyle kuriozalny, że zarówno PIS, jak i obecni posłowie PJN w 2007 roku zgodnie głosowali przeciwko projektowi dużej ulgi podatkowej zaproponowanej przez Prawicę Rzeczpospolitej.Także, co warto przypomnieć , rząd PISu zablokował radykalne wydłużenie urlopów macierzyńskich i projekt ochrony pracy kobiet wracających do pracy po ulopach macierzyńskim i wychowawczym. Także PIS wyrzucil do kosza własny program z 2005 roku przewidujacy min 400 złotowe dopłaty na każde dziecko. Jarosław Kaczyński ma więc już pewne doświadczenie w używaniu   obietnic prorodzinnych w kampanii wyborczej .A   PJN pomysł dopłat do dzieci w takiej samej wysokości zaczerpnął właśnie z  tego programu przygotowanego przez dr Cezarego Mecha. Także Donald Tusk w swoim wizjonerstwie zaproponował, aby polskie rodziny miały dwójkę dzieci. Chyba na to konto wszystkie partie parlamentarne, na wniosek rządu,  kilka miesiecy temu przegłosowały projekt umożliwiajacy zwiekszenie opłat za przedszkola.Zgłaszane propozycje, wynikają wyłacznie z potrzeb kampanii, bo jak słusznie zauważyli PJNowcy, w propozycjach podatkowych PISu prezentowanych w Krynicy, nie było ani słowa o możliwości współnego opodatkowania się rodziców z dziecmi, a projekt rozwiązań analogiczny do Karty Dużych Rodzin zaprezentowany przez  niniejszego autora w 2007 roku został przez rzad Kaczyńskiego wzniośle zignorowany.

A sprawa jest poważna, znacznie poważniejsza, niż wyborcze przepychanki.Stoimy bowiem w obliczu już nie kryzysu demograficznego, a katastrofy demograficznej. Kryzys demograficzny mamy już od początku obecnej niepodległości, bo pokolenie dzieci nie odtwarza pokolenia rodziców. Pokolenie dzieci w ostatnich latach, było średnio minejsze od pokolenia rodziców o około 40%. Nieznacznie sie sytuacja poprawiła w ostatnich trzech latach, po wprowadzeniu dużej ulgi podatkowej na dzieci, ale już w roku ubiegłym zaznaczył sie spadek urodzeń, a w tym, liczba zgonów przekroczyła znowu liczbę urodzeń.Rozpoczął się proces wymierania Polaków. Wskaźnik pprzyrostu naturalnego jest zwodniczy. Znacznie precyzyjniejszym miernikiem sytuacji demograficznej jest współczynnik reprodukcji prostej, W ostatnich trzech latach wynosił on 1,4,  a w latach poprzednich tylko  1,2 . Do prostej zstępowalności pokoleń współczynnik ten musi wynosić, co najmniej 2,1.Ten współczynnik w Polsce  należy do najniższych w Europie.  Tak więc  już ponad 20 lat pokolenie dzieci nie odtwarza pokolenia rodziców. Ma to swoje konsekwencje.Państwo wydaje mniej na szkolnictwo i na opiekę zdrowotną na dzieci, zwłaszcza, gdy porównamy poziom urodzeń w 1983 roku, kiedy urodziłło sie 720 tysiecy dzieci i  351 tysięcy w 2003 roku. Ale ten spadek urodzeń powoduje dramatyczne przyspieszenie procesu starzenia sie polskiego społeczeństwa.Zwłaszcza groźnego, że  pokolenie wyżu demograficznego końca lat 40-tych i 50-tych wkracza w wiek emerytalny. Do roku 2030 liczba emerytów wzrosnie o 50%. Oznacza to wzrost wydatków (przy obecnym poziomie świadczeń) emerytalnych  o 89 mild złotych i o ok 50mild złotych na swiadczenia zdrowotne. Ten wzrost wydatków będzie miał miejsce przy wchodzeniu w okres produkcyjny pokolenia niżu demograficznego. Już za kilka lat w Polsce zniknie bezrobocie i pojawi nie deficyt siły roboczej.Do roku 2030 liczba ludności w wieku produkcyjnym spadnie o 5,5mil osób, a do 2050 o dalsze 5mil. Gdy w 2008 roku na 100 osób w wieku produkcyjnym było 41 osób w wieku emerytalnym, to w 2060 bedzie przypadać już 91, i to przy założeniu , ze poziom urodzeń wzrośnie. A trzeba pamietać, że nie wszyscy w wieku produkcyjnym pracują. Spadek o 10,5mil osób w wieku produkcyjnym wynika jedynie z różnicy pomiedzy poziomem urodzeń i zgonów. Ta prognoza nie bierze pod uwagę emigacji, która  znacznie pogorszy te wskaźniki.Dziś jeszcze w okresie reprodukcyjnym jest pokolenie miniwyżu przełomu lat 70 i 80-tych. Ale za 4- 5 lat to pokolenie wyjdzie z okresu najwiekszej dzietności. A  odwrócenie demograficznych tendencji później będzie juz niemożliwe. Już dziś ZUS nie jest w stanie zapewnic świadczeń emerytalnych. Jest on każdego roku dofinansowany z budżetu państwa. Ponad to, obecny rząd dokonał transferów środków z funduszu rezerwy demograficznej pierwotnie przeznaczonej na zasilenie systemu emerytalnego, po roku 2020.  Z każdym rokiem transfery z budżetu będą rosły, dlatego jedynym rozwiazaniem będzie systematyczny wzrost podatków. Ten proces, już  Donald Tusk zapoczątkował. Obciążenia podatkowe polskiej gospodarki będą systematycznie rosnąć powodując wzrost emigracji młodego pokolenia, niechętnego ponoszeniu radykalnie wiekszych ekonomicznych konsekwencji  utrzymania systemu emerytalnego.  W rezultacie podnoszenia  podatków   zwolni rozwój gospodarczy , pogłebiony jeszcze bardziej poprzez wzrost emigracji ludzi młodych. Po prostu na nasze emerytury nie będzie komu pracować. Oczywiście będa podejmowane różne półśrodki majace na celu  utrzymanie wypłacalności systemu emerytalnego. Zostanie podniesiony wiek emerytalny, zrówna się wiek emerytalny kobiet i mężczyzn, zlikwiduje przywileje emerytalne, realnie obniży sie wysokość świadczeń . Ale są to wszystko półśrodki. System emerytalny nie obroni sie przed demograficznym tsunami.  W perspektywie  dwudziestu, dwudziestu kilku lat system emerytalny padnie ze wszystkimi społecznymi i ekonomicznymi konsekwencjami tego faktu. A oznacza to nie tylko brak  emerytur, ale także głeboką recesję gospodarczą. Rynek wewnętrzny bowiem ulegnie radykalnemu zmniejszeniu, a wszystkie trwałe aktywa , w tym nieruchomości, radykalnej przecenie.Budowane zaś dziś , tak dużym sumptem orliki, bedą zarastać krzakami, tak jak dziś popadaja w ruinę wiejskie  szkoły, których około 3 tys zamknieto od początku obecnej niepodległości. 

Warto także zauwazyć, że w ostatnim dwudziestoleciu poziom urodzeń był na poziomie 350-400 tyś.  Dzieci tego pokolenia przy utrzymaniu się  obecnego współczynnika reprodukcji prostej będą liczyć około 200tys rocznie. Zaś ich wnuki około 100tys rocznie. I jest to założenie obtymistyczne, bo katastrofa demograficza przełoży sie na katastrofę gospodarczą powodując przyspieszenie emigracji i rozpłyniecie sie pozostałych Polaków obcej etnicznie masie.

Jedyną metodą  zapobieżenia katastrofie demograficznej, bo  na zapobieżenie skutkom kryzysu demograficznego jest juz za późno, jest radykalny wzrost urodzeń. Badania postaw rodzicielskich z lat 90-tych , wskazuja że Polacy chca mieć więcej dzieci, ale jest bariera ekonomiczna. Także  ponad dwukrotnie wyższy poziom urodzeń Polek zamieszkałych  w Wlk Brytanii potwierdza tą  diagnozę. Dziś najuboższymi grupami społecznymi są, nie emeryci, a młode oraz wielodzietne rodziny. To właśnie w tych rodzinach jest największa ekonomiczna bariera przed posiadaniem więcej dzieci.Bez likwidacji tej bariery nie ma możliwości wzrostu urodzeń w Polsce. Materialne wsparcie powinno mieć wieloraki charakter, od rocznych płatnych urlopów macierzyńskich, realnego zwiększenia ulg podatkowych, materialnego wsparcia procesu wychowawczego i edukacyjnego, po różnorakie preferencje materialne rodzin wielodzietnych. Bo to właśnie te dzieci będą pracować na nasze emerytury i zapewnią rozwój gospodatczy Polski.Polska w Unii Europejskiej jest na samym końcu, jeżeli chodzi o wsparcie rodziń. Co więcej  wśród tzw klasy politycznej nie ma zrozumienia dla polityki prorodzinnej. W okresie AWS, Leszek Balcerowicz skutecznie blokował różne incjatywy w tym zakresie, a zwłaszcza projekt wydłużenia urlopów macierzyńskich. Rząd Leszka Milera zlikwidował nieliczne instrumenty polityki prorodzinnej wprowadzone za rządów AWS. Rządy PISu i PO jedynie pozorowały wsparcie rodziń. Jedyne realne wparcie w postaci dużej ulgi podatkowej, zaproponowanej przez Prawicę Rzeczpospolitej, zostało przegłosowane w Sejmie wbrew rządowi PIS. Symbolicznym   wyrazem postaw obecnych partii parlamentarnych, wobec rodziń stała sie jednogłośnie uchwalona ustawa przedszkolna podwyższajaca koszty utrzymania dzieci.  Jedyna partią, która ma konsekwentny program polityki prorodzinnej jest dziś pozaparamentarna Prawica Rzeczpospolitej. Z   tego środowiska , które utworzyło PR, w ostatnim dziesiecioleciu   wychodziło najwięcej projektów polityki prorodzinnej.  Natomiast dominujace na polskiej scenie partie polityczne zaabsorbowane wzajemnym konfliktem  nie były w stanie nie tylko opracować programu polityki rodzinnej, ale nawet nie były w stanie dostrzec tego najgroźniejszego wyzwania jakim od dwu dekad jest kryzys demograficzny i  i groźba demograficznej katastrofy. Zarówno Kaczyński, jak i Tusk nie maja intelektualnych i politycznych kwalifikacji do narodowego przywództwa.Bo narodowe przywództwo, to nie okupowanie ministerialnych stołków, ale zdolność do zdefiniowania najważniejszych narodowych wyzwań. Do zdefiniowania szans, ale i zagrożeń i wypracowanie scenariuszy maksymalizujacych szanse i minimalizujących zagrożenia. Do zmobilizowania narodowego wysiłu w celu unikniecia degradacji naszego narodu i wzmocnienia jego możliwości. Nic  z takim nie mamy do czynienia w polskiej polityce. Mamy zaś do czynienia z nieustajacym  i zupełnie bezproduktywnym konfliktem o jedynie partyjne interesy.PIS i PO to nie jest żadna propozycja narodowego przywództwa, to jedynie propozycja  wzajemnego mordobicia. Igrzysk dla  narodu, traktowanego jako podniecony  motłoch, żądny  emocji i  wyżywający  sie w kibicowaniu  swoim drużynom. Bezmyślność polityki obu partii, to śmiertelne zagrożenie przyszłości naszego narodu. Obie partie swoją bezmyślną bezczynnością  popychaja nasz naród ku demograficznej katastrofie.Pozostał tylko krótki czas na zapobieżenie tej katastrofie, ale  wymaga to całkowitej  reorientacji polskiej polityki, do której parlamentarne partie nie są zdolne.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka